ROZDZIAŁ 7

Czas jakby się zatrzymał, a zimne powietrze uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Co tylko mnie obudziło z transu. Ja mam iść do jego domu? Po moim trupie!
-Ja nigdzie nie idę!- wyrwałam rękę z mocnego uścisku.
-Czemu nie? Ogrzejesz się, zjesz coś i się prześpisz. Przynajmniej na razie nie wrócisz do ojca- zaczął wymieniać, a we mnie już się gotowało.
-Nie potrzebuję twojej pieprzonej litości! Czemu ja cię tak właściwie interesuję?! Zostaw mnie w spokoju!- zaczęłam szybko iść w nieznanym mi kierunku.
-Sorry, ale niestety nie dam ci spokoju.- usłyszałam i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, poczułam, że się unoszę. Już po chwili zostałam przerzucona przez jego ramię.
-Co ty wyprawiasz?! Puść mnie!- zaczęłam uderzać pięściami o jego plecy.
-Kobieto przestań si wierzgać, bo zaraz spadniesz. Więc lepiej złap się mnie mocno.
-Chyba jednak podziękuję.- po tym jak to powiedziałam, Carlos podskoczył wysoko, a ja odruchowo się go mocno złapałam.
-A jednak...- zaśmiał się
-Oj bądź cicho!- mruknęłam
Szliśmy już jakieś 10 minut, a moje zmęczenie brało nade mną górę. Po chwili moje powieki zaczęły robić się coraz cięższe. Jednak zanim kompletnie zasnęłam, poczułam, że Carlos powoli stawia mnie na ziemi. Co tylko mnie ożywiło. 
-No i jesteśmy. Zapraszam w moje skromne progi- uśmiechnął się do mnie. Przerzuciłam swój wzrok z jego twarzy na dom. Sorry... to nie dom tylko jakaś willa! Po raz kolejny dzisiejszego dnia się zacięłam. 
-No nie...znowu? Haloo! Ziemia do Niny!- mówił przez śmiech. 
-Yyy co?- zapytałam, bo nawet nie wiem co powiedział. 
-Nic, chodź.- pociągnął mnie do środka. Wnętrze domu było pięknie urządzone. W salonie dominowały dwa kolory- czerń i biel. Znajdowała się tam wielka kanapa, kilka foteli, kominek, wielki telewizor i wiele innych cudownych rzeczy. Po prawej stronie znajdowały się schody, prowadzące na piętro. Zaś po lewej stronie wielkie, przeszklone drzwi, za którymi można było zobaczyć taras. Było jeszcze kilka drzwi, ale były pozamykane, więc nie wiedziałam co się za nimi znajduje. 
-A teraz idziemy zrobić ci coś do jedzenia.- powiedział
-Nie trzeba, nie jestem głodna.- zaprzeczyłam, żeby nie robić mu kłopotu.
-Nie przyjmuję odmowy, więc idziemy teraz do kuchni.
-Okej, okej- przeszliśmy do kolejnego pomieszczenie, którym była kuchnia połączona z jadalnią. Było bardzo ładnie i elegancko urządzone. 
-No to na co ma panienka ochotę?- powiedział, na co ja parsknęłam śmiechem. 
-Obojętne.
-Hmm...- chwilę się zastanawiał- To może gofry z bitą śmietaną i owocami?
-Mniam. Już mi ślinka cieknie- powiedziałam zgodnie z prawdą
Chłopak zaczął przygotowywać ciasto, a później kroił owoce. Gdy tylko chciałam mu pomóc, od razu dostawałam łyżką po rękach. Po 15 minutach wszystko było już gotowe. Usiedliśmy razem do stołu i zaczęliśmy jeść gofry przy tym dużo rozmawiając. 
-Musisz poznać moich współlokatorów, na pewno ich polubisz. 
-Jak to? To ty nie mieszkasz sam?- zapytałam zaskoczona.
-Nie. Mieszka tu jeszcze trzech chłopaków i dwie dziewczyny, ale poznasz ich już jutro.- pokiwałam delikatnie głową- A teraz chodź, musimy zmienić ci opatrunek.
-Nie trzeba, nie jest jeszcze brudny.- zaprzeczyłam, bo nie chciałam, żeby zobaczył moje rany.
-Nie kłam, bo nie umiesz. Jeżeli nie chcesz iść, to ja cię z chęcią zaniosę.- chłopak po raz kolejny przerzucił mnie przez ramię.
-Znowu...- jęknęłam
-Przyznaj, że ci się to podoba- zaśmiał się
-Nigdy! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PROLOG

ROZDZIAŁ 1

ROZDZIAŁ 2