ROZDZIAŁ 1

Godzina 6 rano- poniedziałek. Przez nie zasunięte rolety, przedostają się pierwsze promienie kalifornijskiego słońca. "Kolejny nudny i mało interesujący dzień"- pomyślałam. Wstałam leniwie z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam się, lekko pomalowałam i ubrałam. Mój outfit jak zawsze ma tą samą barwę- czarną. Niektórzy ludzie mogą nawet pomyśleć, że jestem gotką, ale to nie prawda. Po prostu lubię ten kolor i tyle. Zeszłam szybko na dół do kuchni i zrobiłam sobie szybkie śniadanie, czyli musli. Podczas, gdy jadłam, do kuchni wszedł mój ojciec. Było widać, że jest na kacu. Podszedł do lodówki, wziął tylko wodę i sobie poszedł. "Hmmm..fajnie nawet się nie przywitał.. miło". Na zegarku wybiła godzina 7.40, więc szybko odłożyłam miskę do zmywarki i pobiegłam do swojego pokoju po plecak. Wyszłam z domu i włożyłam słuchawki do uszu. Puściłam pierwszą piosenkę na mojej liście i ruszyłam do szkoły. Droga do najbardziej znienawidzonego przeze mnie miejsca, minęła za szybko. No cóż... trzeba przeżyć te 7 godzin. Gdy tylko przekroczyłam drzwi szkolne, wszystkie spojrzenia zostały natychmiast skierowane w moją stronę. To dla mnie żadna nowość. Odkąd Alice się już ze mną nie przyjaźni, co tydzień rozpuszcza po całej szkole jakieś zmyślone historyjki na mój temat. Na początku, bardzo się tym przejmowałam i dla tego co chwilę na moich rękach pojawiały się nowe blizny. Po czasie przyzwyczaiłam się do krzywych spojrzeń i plotek na mój temat. Okej... Wracając do rzeczywistości. Nie zważając na nic, poszłam w stronę szafek. Na moje nieszczęście, przy mojej szafce siedział mój były chłopak. Chciałam jak najszybciej zabrać swoje rzeczy i stamtąd odejść. Niestety pech chciał, że mnie zauważył.
-Cześć śliczna.- podszedł do mnie.
-Przestań tak do mnie mówić.- powiedziałam oschle
-Oj już nie udawaj. Wiem, że dalej mnie kochasz i chcesz do mnie wrócić. A ja postanowiłem, że ci na to pozwolę. Więc...- w tym momencie chciał mnie pocałować, ale ja się szybko wyrwałam.
-Nie! Nie! Nie!- zaczęła się cofać- Ja już nic do Ciebie nie czuję! Czy ty nie możesz tego zrozumieć?!- gdy tylko skończyłam  mówić, zadzwonił dzwonek. Uratowana! 
Wzięłam torbę i pobiegłam do klasy. "Jak on tak może! Po tym wszystkim co mi zrobił. Co za palant!"- wrzeszczałam w myślach, kiedy już znalazłam się w sali. 
Minęło już 5 lekcji. Czas na przerwę obiadową. Udałam się więc do stołówki szkolnej. Jako, że nie byłam jakoś szczególnie głodna, wzięłam tylko jabłko. Udałam się do jak najbardziej oddalonego stolika, żeby w spokoju zjeść to, co sobie wybrałam. Nikt nigdy tam nie siedział, więc to było mi na rękę. Gdy tylko usiadłam, zaczęłam konsumować owoc. Już prawie kończyłam, kiedy koło mnie przeszła Alice ze swoimi plastikami. Myślałam, że mnie oleją i tyle. Jednak się myliłam. Jedna z jej przyjaciółek, specjalnie wylała na mnie swój koktajl.
-Co ty sobie wyobrażasz?!- krzyknęłam tak głośno, że wszyscy na mnie spojrzeli. 
-Ale przecież my nic nie zrobiłyśmy. My tylko przechodziłyśmy. Nie nasza wina, że jesteś taką fajtłapą i nie umiesz nawet utrzymać kubka w ręce- udawały niewiniątka. Widziałam jak wszyscy się pod nosem ze mnie śmieją. Nie wytrzymałam i wybiegłam ze łzami w oczach. Pobiegłam do łazienki i weszłam do jednej z kabin. Szybko wyciągnęłam z plecaka zapasową bluzę przez głowę. Przebrałam się, a brudną bluzkę wyrzuciłam do kosza, bo i tak się już do niczego nie nadawała. Usiadłam na podłodze i w dalszym ciągu płakałam. W pewnym momencie, włożyłam ręce do kieszeni. Poczułam, że coś tam się jest...

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

PROLOG

ROZDZIAŁ 2